niedziela, 8 marca 2015

Rozdział czwarty.

Przyglądam się mu nie będąc do końca pewna czy to o czym mówi nie jest tylko głupim żartem. Wygląda na dość wiarygodnego i zdeterminowanego, Zastanawiam się jak wyglądałaby taka relacja między nami i mam wrażenie, że zaraz puszczę pawia.
- Mógłbyś mi to bardziej...objaśnić? - pytam
- Wszystko znajduje się w umowie, znajdziesz tam odpowiedzi na swoje pytania - podsuwa delikatnie w moją stronę żółtą kopertę. - Mam nadzieję, że ją podpiszesz. - spoglądam na niego kątem oka. Jest naprawdę przystojny... Ma na sobie białą koszulę i szary, dopasowany garnitur, a jego szmaragdowe spojrzenie onieśmiela mnie za każdym razem, gdy patrzę w jego oczy.
- Przeczytam w domu.
- Wolałbym, żebyś zrobiła to teraz, chcę znać Twoją reakcję...
- Chcę przeczytać to w domu - naciskam. Wzdycha.
- Jeżeli podpiszesz tę umowę, takie zachowanie z Twojej strony nie będzie miało miejsca. - wzdrygam się - Wstań.
Wstaję pośpiesznie i dziwię się, że przystałam na jego rozkaz. Łapię moją dłoń i kieruje mnie w stronę schodów, na które wchodzimy.
- Jeżeli uciekniesz, zrozumiem.
- Co znajduje się w tym pokoju?
- To pokój zabaw
- Trzymasz tam playstation? - uśmiecha się widocznie rozbawiony.
- W każdej chwili możesz opuścić to mieszkanie...
- Otwórz te drzwi. - mówię. Delikatnie przekręca klucz i pcha drzwi.
Zamieram. Spogląda na mnie nieufnie, gdy wchodzę w głąb pomieszczenia. Dotykam sznurów, pejczy i wielu innych rzeczy, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Rozglądam się przerażona i natrafiam na liny poprzyczepiane do sufitów. Co jest z nim nie tak?
- Powiedz coś... - odzywa się.
- Czemu to robisz? - pytam cicho, Ponownie spogląda na mnie nieufnie i wiem, że coś ukrywa.
- Dla przyjemności, mojej jak i twojej - unoszę brwi ku górze,
- Mojej?
- Uwierz, że nie jest tak źle jak wygląda.
- Boję się przeczytać tą umowę - uśmiecha się łagodnie i podchodzi do mnie pewnym krokiem. Obejmuje rękami moje oba łokcie i lekko je pociera.
- Uszczęśliwiłabyś mnie tym podpisem, Lil. Przeczytaj umowę bardzo dokładnie, okej?
- Okej. - zgadzam się. Spogląda w moje oczy i delikatnie pociera kciukiem moją dolną wargę. 
- Chciałbym ją ugryźć - mruczy
- Ja chyba też bym tego chciała. 
- Nie zrobię tego dopóki nie podpiszesz umowy.
- Że co? - jestem zdezorientowana. Kiwa głową na potwierdzenie swoich słów. Wzdycham - Teraz wydaję mi się, że powinnam już iść.
- Nie zostaniesz? - pyta zawiedziony
- Właśnie pokazałeś mi swój pokój zabaw, który wcale nie służy do gierek, nie sądzisz, że wystarczy mi wrażeń na jeden dzień? - jest zdumiony, ale kiwa głową.
- To prawda, odwiozę cię do domu.
Pomaga mi wsunąć płaszcz na ramiona i prowadzi do windy, Staje bardzo blisko mnie i wraz z zamknięciem drzwi odczuwam tą elektryczność. 
- Pieprzyć umowy - warczy przygważdżając mnie do ścianki i bierze w posiadanie moje usta uprzednio podnosząc moje ręce do góry. Przygryza dolną wargę zmysłowo za nią ciągnąc, kiedy dzwonek sygnalizuje otwarcie drzwi. Odskakujemy od siebie jak poparzeni i uśmiechamy się do pary, przyglądającej się nam z podejrzeniem. Łapie za moją dłoń i ściska ją lekko ukazując śnieżno biały uśmiech, który zapiera dech w piersiach. 
-Uroki wind - komentuje zwracając na siebie uwagę. 

***

 Zjeżdżamy na podziemny parking wypełniony samochodami.
- Który twój? - pytam, rozglądając się,
- Wszystkie
- Och, 
- To prywatny parking. - szczerzy się jak dzieciak, a jego oczy błyszczą. Jest w świetnym humorze i za nic w świecie nie zamierzam mu go psuć faktem, że jestem kompletnie niezdecydowana, jeżeli chodzi o umowę, którą mi zaproponował. Strasznie mnie korci, aby zapytać o wszelkie szczegóły. 
- Lil? 
- Hmm?
- Pytałem czy ten cały Rain z wami mieszka? - spoglądam na niego, dlaczego znowu zaczyna ten temat? Jego spojrzenie momentalnie staje się lodowate. 
- Nie 
- Nie chcę, żebyś się z nim widywała... - oznajmia cierpko.
- Chyba żartujesz! To mój przyjaciel, nie zrezygnuje z niego tylko dlatego, że tobie będzie to odpowiadało. 
- Nie wystarcza Ci przyjaciółka? 
- Harry...
- Porozmawiamy na ten temat później
- Nie, nie zrezygnuję z niego choćbyś nie wiem co zrobił. - krzywi się okropnie i szepcze:
- Nawet nie wiesz jak mam ochotę zatrzymać ten pieprzony samochód i sprać cię na kwaśne jabłko. 
Zachłystuję się powietrzem. 
- Więc zrób to... - odszeptuję. Jego wzrok zjeżdża na moją twarz dokładnie ją skanując. 
- Mówisz i masz - gwałtownie skręcamy w boczną uliczkę. Otwieram szeroko oczy 
O CHOLERA. 


________________________________________________

Krótki, ale zawsze coś.
KOMENTOWAĆ, PROSZE!!!!!!!

1 komentarz:

  1. Ej no.
    Nie wolno kończyć w takim momencie!!!
    Już mnie ciekawi co bedziw w następnym rozdziale!!!
    Uwielbiam tego bloga.
    Z nieciepliwoscia czekam na kolejny rozdział! !

    Zapraszam do mnie
    saveyoutonight-louistommo.blogspot.com


    Pozdrawiam* xd

    OdpowiedzUsuń